Na Gontyniec Celtic Trail jechałem bez większych nadziei na super wynik... w końcu od ukończenia GSB minęły niecałe dwa tygodnie i nogi nie były zbyt świeże 😉. Będę szczery - gdyby to nie był Gontyniec i cudowna drużyna, która tworzy biegi z pasją, to na pewno by mnie tu nie było.
Na zawody pojechaliśmy świetną ekipą, z najlepszym supportem na świecie Karolina Rudnicka i dziadem biegowym Karol Piotrowski.
Formuła biegu była prosta - 12h, 10km pętla i około 300m w górę... kto zrobi więcej okrążeń, ten wygrywa... pierwszy raz brałem udział w biegu czasowym. Przeliczyłem sobie wszystko i wyszło mi, że realnie w pełni formy mógłbym zrobić 10 okrążeń (jakby była super forma to może 11)... ale biorąc pod uwagę, że formę zostawiłem w Beskidach, stwierdziłem, że wszystko od 8 w górę będzie sukcesem.
Ruszyłem dość mocno, a mimo to znajdowałem się na mniej więcej 9 pozycji, potem trochę zluzowałem, z nadzieją, że wytrzymam tempo do końca biegu... no i praktycznie tak było, podczas kolejnych okrążeń zawodnicy przede mną zwalniali, a ja robiłem swoje... od 5 okrążenia dość znacznie zacząłem się przesuwać w górę klasyfikacji, co nie było dla mnie najważniejsze - najważniejsze było pilnować czasu bo bardzo realne było wykręcenie ponad 100km... bodajże po 7 okrążeniu dowiedziałem się, że biegnę trzeci - podium to zawsze fajne uczucie i kolejna statuetka do kolekcji... jednak jeszcze nie powiedziałem ostatniego słowa i na 10 okrążeniu, na zbiegu z Gontyńca, na 5km przed metą wyprzedziłem jeszcze jednego zawodnika i ukończyłem bieg na 2 miejscu open... 100,8km w czasie 11:33:33 z prawie 3000 w górę... piękny wynik 🙂
Trzy osoby ukończyły 10 pętli, Karol pobiegł rewelacyjnie robiąc 8 okrążeń.. widać postępy 🙂 Karolina pomagała nam na punktach co 10km i była to pomoc nieoceniona! Dziękuję Kochanie... sam bieg, organizacja, atmosfera... inne biegi mogą się uczyć - dziękuję ekipo Robaka 😉 ! Z pewnością tu wrócę bo warto! A po biegu posiedzieliśmy przy ognisku integracyjnym - super weekend 🙂